wtorek, 21 listopada 2006

Jonathan Pendragon cudem uniknął śmierci

Znany prestidigitator otarł się o śmierć podczas ćwiczeń nowej iluzji, w której wykorzystuje kuszę i strzałę. Podczas eksperymentowania z nowym trikiem kusza wystrzeliła - na szczęście iluzjonista został ugodzony tępym końcem, a nie ostrym grotem. Strzała przeszła w okolicach żołądka, kilka centymetrów od serca. Pozostałe spektakle jego sztuki teatralnej "Duchy Broadway'u" zostały przesunięte na styczeń.

Ze swojego szpitalnego łóżka Jonathan powiedział: "Jestem byłym kaskaderem i brałem udział w konkursach strzeleckich. Wiele razy to robiłem i zawsze mi wychodziło. Niestety tym razem coś poszło nie tak. Następną rzecz jaką pamiętam to to, że jechałem karetką".

Iluzjonista dodaje, że czeka na powrót na scenę z ekipą "Duchów Broadway'u". Nie był to pierwszy raz kiedy showman uniknął śmierci. We wrześniu 1992 roku został poturbowany w trakcie swojego przedstawienia, kiedy to usiłował "zmaterializować" tygrysa. Wrócił na scenę po czterech tygodniach.

"Kiedy pomyślę co się stało Steve'owi Irwin'owi, czuję że zostałem pobłogosławiony. Jestem chyba najszczęśliwszą osobą na świecie." - stwierdza Jonathan.

Brak komentarzy: